sobota, 13 lipca 2013

Bardziej fantasy niż poprzednio

ROZDZIAŁ PIERWSZY: Początek kłopotów cz. II


Bankuk właśnie zbliżał się powolnym krokiem, w stronę bram piekła, ale tym razem, wcale nie zamierzał zaszyć się w swojej kryjówce, by planować jak uprzykrzyć życie ludziom na ziemi. Mijając kolumny z żywego ognia i przedzierając się, przez rzekę grzesznych dusz, Bankuk rozmyślał ponownie, nad swoim jakże niesprawiedliwym losem. Był to pomniejszy demon, którego zadaniem było sprawianie ludziom bólu, na tle psychicznym. Mimo wszystko, demon nie czuł się ani trochę spełniony w tej roli. Nie dane mu było zasiadać w Wielkiej Siódemce głównych demonów: Lucyfera, Szatana, Lewiatana, Belzebuba, Belfegor, Mamona i Asmodeusza. Ale dlaczego? Fakt, wszystkie demony z wielkiej siódemki były ucieleśnieniem ludzkiego bólu, ale to chyba nie znaczyło, że kiedy ktoś pojawiał się w ludzkich snach, wpuszczał w rozruch różne nieprzyjemne sytuacje i ogólnie robił wszystko, by pokazać, że należy mu się odrobina uwagi, był zerem... Poza tym, Bankuk już od dawna starał się rozmawiać ze wszystkimi z Wielkiej Siódemki po kolei i po ich ostatnich, niespełnionych obietnicach, miał już tego wszystkiego szczerze dość. Fakt, demony nie dotrzymywały obietnic, ale z drugiej strony każdy gatunek, czy na ziemi, czy w piekle, odczuwał pewien szacunek do przedstawicieli swojej rasy. A przynajmniej tak być powinno.
Tak więc w tym momencie, pełen złości Bankuk, ruszał szybkim krokiem, przez krainy Piekieł. Jego niewielkie rogi, były rozgrzane do czerwoności, a pazury wbijały się tak głęboko w coś, co można nazwać dłońmi, że gdyby posiadał krew, zapewne polałaby się z nich strumieniem. Demon stawił się przed ogromną bramę, której wzory powleczone były ogniem. Drzwi nie posiadały klamek, czy też gałek, otwierały się na żądanie jednego z Wielkiej Siódemki. Bankuk załomotał ciężką ręką w bramę, po czym drzwi z przeraźliwym skrzypieniem otworzyły się. Po chwili dał się słyszeć tubalny głos, wzywający demona do środka pomieszczenia, o ile miejsce za bramą, można było nazwać pomieszczeniem. Wszystkie siedem demonów siedziało na ogromnych podwyższeniach, z czarnych kamieni, przypominających węgiel, które ułożone były w półokrąg, natomiast ich pan, Lucyfer, siedział naprzeciwko teraz otworzonej bramy. W pomieszczeniu dało się wyczuć ciężkie powietrze, oraz uderzający w nozdrza, mocny zapach siarki. Gdyby wszedł tam jakiś człowiek, najprawdopodobniej od razu doznałby omdlenia.
- Czego znowu chcesz, Bankuk? - odezwał się donośnie Lucyfer, usadowiony na kamiennym tronie, tuż po tym gdy demon wkroczył do ognistej jamy.
- Czego ja chcę? - zapytał się demon cierpienia ludzkiego, starając się robić wszystko co w jego mocy, aby nie poniosły go emocje. - Chcę dokładnie tego, o co domagam się już od kilku długich miesięcy. Tego, o co proszę tak samo ciebie Lucyferze, jak i każdego innego demona z Wielkiej Siódemki.
W tym momencie całą jaskinie wypełnił tubalny śmiech Belzebuba i Szatana. Ten drugi odezwał się po chwili, niezwykle jadowitym głosem.
- Czy sądziłeś, że po tych twoich żałosnych wybrykach damy ci dojście do Wielkiej Siódemki?
- Żałosnych wybrykach?! - wrzasnął demon, a strzęp szaty wokół jego biodra zapłonął. - Robiłem dokładnie to, co mi kazaliście! Nawet przygarnąłem tego człowieka, a teraz mnie zbywacie...?!
- DOŚĆ! – ryknął Lucyfer.
- Nie tylko tobie łeb od tego pęka... - zwrócił się do niego Mamon, natomiast Asmodeusz pokiwał potwierdzająco czarną głową.
- Czego konkretnie chcesz? - odezwał się nagle Belfegor. - Bo jeżeli masz zamiar powiększyć nasz krąg, to powinieneś się wykazać czymś więcej niż tylko żałosnym słuchaniem rozkazów.
- To znaczy... - zaczął nagle zniecierpliwiony Bankuk, mając nadzieję, na zadanie pytania
- Czy wy to widzicie? - zaśmiał się szyderczo Szatan, z głową opartą o jedno z wielkich łapsk. - Ledwo co dowiedział się o tym, że musi pokazać się z kreatywnej strony, a już chce, żebyśmy dali mu wskazówki!
Lucyfer spojrzał zniecierpliwiony na Bankuka, po czym zrobił to samo, odwracając się stronę Szatana. Wyprostował się na swym tronie, po czym nakazał ręką, aby mały demon przed nim, opuścił jaskinię. Diabeł cierpienia ludzkiego rzucił ostatni raz wzrokiem, na wielkiego pana Wielkiej Siódemki, po czym skierował się szybko w stronę bramy, która automatycznie otworzyła się przed nim. Gdy natomiast została zamknięta, oparł się o nią, czekając, aż złość choć trochę straci na sile. Nie chciał roznieść na kawałki Jamesa, gdyby wrócił do swojej siedziby. Nie lubił dawnych ludzi, ale z drugiej strony ten był wyjątkowo przydatny, jako początkujący sługa demona.
Gdy Bankuk szykował się do odejścia, usłyszał strzępek rozmowy, przez niewielką szparę w drzwiach, pozostałą po mocnym ich zatrzaśnięciu.
- ...nie jesteśmy od szukania nowych demonów...
- Możliwe, mimo wszystko chyba nie tylko ja zauważyłem, że samobójstwa ludzki, ostatnio bardzo zmalały...
- ...Może to być zaledwie równoznaczne z tym, że Bankuk źle wykonuje swoją pracę...
W tym momencie demon cierpienia ludzkiego ponownie ścisnął ręce. Nie śmiał przeszkadzać największym demonom piekieł, ale ile by dał, żeby któremuś z nich dać popalić...
- Możliwie, ale zwróćmy tez uwagę na to, że posiadamy o wiele większą moc niż on, więc pracujemy za pięciu, każdy z osobna...
- Co sugerujesz, Lucyferze?
- Wyszkolenie kilku chłystków na pomocników chyba nie byłoby dla niego takie trudne, nie sądzicie?
- Nigdy! - dał się słyszeć głos, który najprawdopodobniej należał do Szatana. - Nie pozwolę na więcej ludzi w piekle! Już wystarczy nam ten kretyn James i...
- Nie tobie jest o tym decydować – odrzekł równie głośno Lucyfer. - Ale dobrze, my nie musimy szukać...
Tuż po tym zdaniu Bankuk popędził do swojego siedliska. Wiedział już co mógł zrobić. Nie odpuści tak łatwo, to nie w jego stylu. Pokaże wszystkim z siedmiu głównych demonów, że należy mu się jak najbardziej wstąpić do ich grona. Pokaże, na pewno...
Gdy znalazł się w ciemnej kryjówce, rozejrzał po jej ''ścianach''. Jamesa jeszcze nie było... Powinien już dawno się tu pojawić. Nawet jeszcze nie jest demonem, a już wałęsa się i puszy, prawie jak Lucyfer! Ale nie to teraz było prawdziwym problemem Bankuka, który po chwili usłyszał głośne wynurzenie się z bagna, które znajdowało się tuż za nim.
Z obrzydliwej mazi wyszedł nie kto inny, jak James. Miał na sobie ubrania takie, jakie nosił każdy normalny człowiek, w końcu musiał póki co wmieszać się w ich tłum. Jego oczy były prawie całkowicie czarne, co oznaczało, że jego dusza niedługo zostanie stracona na zawsze. Właśnie tak z niektórych ludzi, rodziły się demony. Bankuk spojrzał na mężczyznę z obrzydzeniem.
- Gdzie tak długo? - syknął mrużąc oczy.
- Twoja misja była w centrum miasta i prawie nie zostałem zauważony – odrzekł otrzepując się z resztek smoły James.
Demon nie ruszając spojrzał na bagno za nim, po czym to zaczęło oplatać się wokół nóg człowieka. Zszokowany spojrzał w dół, próbując się wyrwać. W pewnym momencie maź zastygła i stała się twarda jak skała. Bankuk zbliżył się do Jamesa, po czym wypowiedział jadowicie:
- Nie zapominaj, gdzie jest twoje miejsce i okazuj mi należyty szacunek – po chwili pstryknął palcami, a bagno rozsypało się i spadło z nóg człowieka. - Będziesz miał zadanie – odezwał się za chwilę. - Niedługo zostanie tu przyprowadzona dwójka, a może trójka ludzi. Oni także będą mieli stać się demonami, jak ty. Przez następne dwa miesiące będziesz ich uczył wszystkiego, co sam umiesz, z moją pomocą i tym razem... - powiedział, zbliżając się do chłopaka i łapiąc go za głowę. - Nie sprawiaj kłopotu, jak ostatnio.


* * *

I to już koniec kolejnej części pierwszego rozdziału naszej historii, na sam koniec wstawiam wam obrazek Lucyfera, dla pobudzenia wyobraźni. Do następnego razu i dziękuję za uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz