piątek, 12 lipca 2013

Od początku!

Witam!
A oto i mój premierowy post, na nowym blogu, które (jak z samego tytułu wynika) będzie o opowiadaniach fantasy. Niestety, nie będą to króciuteńkie opowiadania, każde o innej historii. W sumie, będzie to bardziej książka podzielona na rozdziały, a gdy dojdzie do jej końca (co najprawdopodobniej nastąpi dopiero za kilka dłuuuugich miesięcy) zacznę nowy temat.
Jeżeli osoba, która zdecydowała się na wejście na tego bloga ma zamiar kontynuować czytanie nie tylko tego, ale także innych postów, to lepiej, żeby miała stalowe nerwy. Będą jej potrzebne. Nie zapowiadam z góry, że blog zdobędzie sukces, czy nawet kilku fanów, ale mam na to pewną nadzieję, w końcu nadzieja matką głupich, no nie?
Tak więc bez większego owijania w bawełnę, zacznę od początku!

ROZDZIAŁ PIERWSZY: Początek kłopotów cz. I

Niedaleko od ulicy Stabaker, znajdował się mały, brudny pub, o nazwie „Koniczynka”. Jaka groteska, można było pomyśleć po wejściu do pomieszczenia, którego słodka nazwa kompletnie nie pasowała do ogólnego wyglądu baru. Cały budyneczek, miał walcowaty kształt, podobny do kształtu beczki, z trzema niewielkimi okienkami, które nie wpuszczały prawie w ogóle światła. Mimo tego, że zazwyczaj były otwarte (z powodu smrodu tytoniu), brakowała tam świeżego powietrza. Zamiast niego, w każdym miejscu obskurnego pubu dało się wyczuć zapach stęchlizny, którą właściciel próbował zamaskować kadzidłami, dzięki w pomieszczeniu pojawiała się tylko mgła, mieszająca swój zapach, z odorem tego miejsca. Stoliki były wręcz ''porozrzucane'' w środku „Koniczynki”. Okrągłe, małe, brudne stoliki, z takimi samymi krzesłami, bez jakiegokolwiek oparcia. Na każdym ze stolików ustawione były dwie podkładki na kufle (z których swoją drogą i tak nikt nie korzystał), jedno palące się kadzidło, oraz szklana popielniczka. Na samym końcu tego miejsca, znajdował się półokrągły blat, a tuż za nim trzy tuziny kufli i urządzenie, do lania taniego piwa. Za rzeczonym barem zawsze stał ten sam mężczyzna, w przybrudzonym podkoszulki i z tatuażami na rękach i szyi. Mimo, iż nie interesował się higieną tego miejsca, zawsze opierał się o jedną z maszyn, czyszcząc przybrudzoną, żółtą szmatką jakiś kufel. Była to dla niego idealna pozycja, do oglądania meczu, wiadomości lub stacji muzycznych, z telewizora naprzeciwko. Tak w sumie kupiony przez niego odbiornik, został wstawiony do „Koniczynki” tylko na wypadek, gdyby nie miał klientów lub roboty i mógł zrobić sobie chwilę wolnego. Jeżeli natomiast dźwięk był niewyraźny lub też obraz śnieżył, mężczyzna, z braku zajęć brał starą, wysłużoną miotłę i próbował robić coś, na wzór zamiatania, niestety widocznych efektów nie było. Za każdym razem, kiedy siedziało się w pubie, dało się zauważyć mówki na stolikach lub przebiegające po deskach podłogi karaluchy, ale o dziwo, nikomu to nie przeszkadzało.
Tak naprawdę najdziwniejszą rzeczą było to, że bar miał klientów i to całkiem sporą ilość. Nie przychodziły ich tabuny co prawda, ale co najmniej piętnastu mężczyzn i kilka kobiet, zawsze się tu pojawiało. W soboty było najgorzej, z powodu wiecznego tłoku przy barze, miotających się i opluwających klientów, oraz wiecznych wrzasków ludzi, dopraszających się piwa. Natomiast od poniedziałku do czwartku, było tu dość chicho. Kilka kobiet zawsze siadało przy stoliku najbliżej okna, natomiast mężczyźni, cali zgarbieni i z ponurymi minami, usadowiali się gdzie popadnie, od czasu do czasu biorąc spory łyk trunku. 
Cała "Koniczynka", posiadała jakąś dziwną, niewyjaśnioną atmosferę, której nie wyczuwał jedynie właściciel, ciesząc się z tak licznego grona odwiedzających jego mały, przybrudzony pub. Właśnie rozmyślał nad tym, dlaczego wszyscy w pomieszczeniu są tacy ponurzy, kiedy drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Kilka osób odwróciło głowy, podobnie jak wytatuowany mężczyzna. 
 - Nareszcie... - mruknął zniecierpliwiony, odkładając nadal brudny kufel, wśród inne.
W jego stronę właśnie kierował się młody chłopak, mający zaledwie dwadzieścia jeden lat. Miał duże, szaroniebieskie oczy, które teraz skrzyły się ze szczęścia, podobnie jak cała twarz. Jego włosy sterczały każdy w inną stronę, jakby co najmniej od miesiąca nie widziały grzebienia, a bródka była źle ogolona, co dało się zauważyć po nierównościach i kawałku pianki do golenia za uchem. Chłopak miał na sobie duże, workowate spodnie, w kolorze zgniłej zieleni, które zdawały się być jeszcze większe, gdy ten się poruszał, co właśnie teraz robił, niezwykle szybko, mimo iż zaczął się zataczać. Gdy wreszcie dotarł do blatu, z poważnymi trudnościami opadł na krzesło, znajdujące się tuż pod blatem. 
- Masz? - zapytał się na powitanie barmana.
Ten tylko udawał, że znowu czyści jakiś kufel i nie odwracając głowy w stronę młodego, odrzekł:
- To zależy. Przyniosłeś pieniądze? 
W tym momencie chwycił za rękę chłopaka, który zaczął grzebać w kieszeniach, by wyciągnąć pokaźną sumę, skradzioną rodicom.
- Oszlałeś?! - warknął, starając się mówić tak cicho, by jego klienci niczego nie usłyszeli. - Nie tutaj. Chodź ze mną na zaplecze.
Po czym bez ociągania się wstał szybko i ruszył w stronę jakiś drzwi, które były ledwo zauważalne w oparach. Młody chłopak nadgonił za nim, mocno się zataczając, jakby wypił co najmniej jedną beczkę mocnego piwa. Zatrzymał się gwałtownie, gdy właściciel "Koniczynki" po otworzeniu drzwi, stanął w miejscu, nie ruszając się. Mężczyzna zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, jakby sprawdzając, czy nikt nie kryje się pod stosem skrzyń, które były tu ustawione. W końcu, gdy niebieskooki chłopak zamknął za sobą cicho drzwi, wytatuowany mężczyzna, odgarnął stos jakiś porozrzucanych papierów, by chwycić brązową, postrzępioną walizkę. 
- Teraz już możesz dać - powiedział dość sucho, trzymając walizkę w pogotowiu. Wiedział, że chłopak jak zwykle będzie chciał się upewnić...
- Pokaż, co jest w środku - powiedział się w końcu chłopaczek. Gdy natomiast walizka została otwarta, a on ujrzał woreczki z narkotykami, bez wstępów, od razu wsunął dużo pieniędzy w ręce właściciela pubu.
Mężczyzna powoli je przeliczył, po czym lekko machając swoim łupem, powiedział:
- Jak zgadnę pieniądze starych?
Chłopak spochmurniał i ze wściekłością odrzekł cicho:
- To, skąd mam kasę nie jest już twoją sprawą. 
- Oczywiście, że nie - obronił się mężczyzna, chowając walizkę i otwierając drzwi. - Ale miło jest wiedzieć, że miałem rację.
Gdy obydwoje opuścili ciasne pomieszczenie, chłopak ze ściśniętym woreczkiem w ręce, chciał już jak najszybciej wylecieć z "Koniczynki". Jednakże, właściciel, wracając do czyszczenia kufla, krzyknął za nim:
- I jeśli jeszcze raz przyjdziesz mi tu w takim stanie, Drake, to nie wpuszczę cię do środka! 
Wiedział, że chłopak był poważnie napity, a on nie pozwalał sobie na jakieś zamieszki. Nie w "Koniczynce". Spojrzał powoli na telewizor, w którym właśnie mówił jakiś młody spiker, z dużą ilością kartek w ręce.
- "A teraz wiadomości z ostatniej chwili: niedaleko promenady zaleziono fioletowy samochód, w którym znajdował się mężczyzna, najprawdopodobniej mający około trzydziestu pięciu lat. Wypadek nie mógł zostać przez kogokolwiek upozorowany, więc mężczyzna, musiał wjechać do morza zdając sobie sprawę z konsekwencji. Ten samobójczy wybryk przypomina mi trochę..."
W tym momencie telewizor zaczął śnieżyć i już nikomu nie udało się zrozumieć, co przypominał według spikera samobójczy wybryk. Właściciel pubu tylko pokręcił głową z niedowierzaniem. I niby po co ludzie robili takie rzeczy? Choć szybka śmierć była chyba jednak lepsza, od zabijania się powoli jak Drake... Tak w sumie, gdyby tylko jemu, Joshowi Brown nie groziła możliwość wylądowania w kiciu, przestałby handlować tym świństwem. Ale co poradzić, że jeżeli z tego zrezygnuje, na pewno któryś z ''klientów'' wyda go policji, zarzekając się, że sam niczego nie kupował? 
Mężczyzna westchnął tylko, po czym odłożył kufel, starając się nie myśleć, o tym głupim chłopaku w za dużych spodniach. Pewnie właściciel "Koniczynki" nie zdawał sobie sprawy z tego, że w połowie przez niego, za pięć lat ten sam  spiker co dziś, powie o przypadku zaćpania się na śmierć młodego Drake'a Marayda. 

* * * 

I na dzisiaj to by było tyle. Wiem, nie przypomina to ani trochę powieść fantasy, ale niestety, akcja musi się dopiero rozkręcić. Tak więc do zobaczenia następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz